×

Bójki w hokeju na lodzie to integralna część tego sportu

Bójki w hokeju na lodzie to integralna część tego sportu

Bardzo dużo osób – szczególnie mężczyzn – interesuje się sportami walki. Lubią oni, jak dwóch zawodników bije się, a z ich ciała leci krew. Takich dyscyplin jest coraz więcej. Przede wszystkim mowa tutaj o UFC, KSW czy boksie. Dwie pierwsze to organizacje wszechstylowych walk wręcz, w czasie których stosuje się techniki zaczerpnięte z różnych sportów. Boks to zaś tak zwana szermierka na pięści, która na całym świecie ma grono swoich fanów.

Mianownikiem tych wszystkich dyscyplin są bójki. Pewnie jednak mało kto wie, że są sporty drużynowe, w których walka dwóch zawodników jest bardzo częstym zjawiskiem i niejako jest na nią przyzwolenie. Dzieje się tak w hokeju na lodzie. Tam bójki są na porządku dziennym. Praktycznie w każdym meczu dochodzi do zażartej walki pomiędzy dwoma zawodnikami. Nie tyle o krążek, co o dominację fizyczną na lodowisku. Przez to też hokej na lodzie stał się o wiele bardziej widowiskowym sportem. Mamy tutaj bowiem znakomite połączenie dyscypliny drużynowej, a także walk bokserskich, które czasami są bardziej elektryzujące niż dana potyczka tocząca się na tafli.

Szczególnie widać to w NHL. Tam bójki są naprawdę bardzo widowiskowe. Paradoksem stał się fakt, że włodarze niektórych klubów kontraktują nawet zawodników, którzy choć nie są hokejowymi wirtuozami, potrafią się dobrze bić. Co ich skłania do takiego właśnie postępowania? Przede wszystkim chodzi tutaj o ochronę największych gwiazd w danej drużynie. Każdy team w NHL ma co najmniej kilku hokeistów o światowych umiejętnościach. Potrafią oni praktycznie w pojedynkę przesądzić o losach spotkań, dlatego są tak ważnymi ogniwami swoich ekip. Jak już wspomnieliśmy hokej na lodzie jest czasami sportem bardzo brutalnym. Na pewno nie uprawiają go mężczyźni o wątłej posturze ciała. Na lodowiskach NHL bójki są bardzo częste. W dużej mierze wynikają one z odwetu. Jest bowiem bardzo dużo przypadków, w których największe gwiazdy są bezpardonowo spychane pod bandy końcowe, albo podcinane kijem. Wtedy do akcji wkraczają ich „ochroniarze”. Chcą oni wytłumaczyć danej osobie – poprzez siłę pięści – że na drugi raz nie wolno atakować ich gwiazdora. Chyba nikogo nie zdziwi informacja, że im bardziej skuteczny „ochroniarz”, tym najlepsi hokeiści danego zespół mogą więcej pokazać na tafli. Co za tym idzie dany team może osiągać lepsze wyniki w NHL. W związku z tym osoby potrafiące się dobrze bić na taflach także są potrzebne i dlatego też są kontraktowane.

Polscy fani hokeja na lodzie na pewno dobrze znają jedną z takich osób. To Krzysztof Oliwa. Hokeista ten miał przydomek „polski młot”. Bynajmniej ta ksywka nie wzięła się z atomowego uderzenia krążka. Krzysztof Oliwa często wdawał się w bójki i zazwyczaj wychodził z nich zwycięsko. Jak sam powiedział w ciągu 15 lat zawodowej kariery na taflach najlepszej ligi hokeja na lodzie – NHL – stoczył … ponad 400 walk. Jego bójki na lodzie były niezwykle widowiskowe i niektórzy przychodzili czasami tylko po to, aby je zobaczyć. Krzysztof Oliwa to idealny przykład na to, że aby trafić do NHL nie trzeba być hokejowym wirtuozem.